środa, 11 lutego 2015

001. WON HIM

Ten pairing powstał w wyniku skrajnej nudy z połączenia dwóch przypadkowych osób. Nadal uważam, że to nie miałoby racji bytu, ale dałam się namówić na napisanie tego opowiadania. Z początku miało być bardzo krótkie, nie planowałam nawet dzielić tego na rozdziały. Najtrudniej było mi wymyślić jak Ravi i Himchan mieliby się ze sobą spotkać (a co dopiero poczuć do siebie coś więcej). Z pomocą przyszła mi współtwórczyni tej pary (jej opowiadania możecie poczytać tutaj) i dzięki jej wierze we mnie, że uda mi się połączyć VIXX z B.A.P, teraz mogę opublikować pierwszą część WON HIM. Liczę na Wasze opinie! 


Odgarnął swoje niebieskie włosy i przetarł spocone czoło wierzchem dłoni. Ponownie przejrzał się w lustrze. Nienaturalne cienie pod oczami zdradzały zmęczenie rapera, ale starał się o tym nie myśleć. Jednym haustem opróżnił butelkę gazowanej wody i rzucił przemoczoną koszulkę w kąt sali. Obnażone mięśnie zalśniły potem w sztucznym świetle jarzeniówek. Zmusił się do dodatkowego wysiłku i po raz kolejny uderzył w worek treningowy, wyobrażając sobie, że jego pięść trafia w królicze zęby nowego gościa w ich dormie. 

Wystarczyła godzina przebywania z nim, by Ravi musiał udać się na salę treningową w celu odreagowania. Potok słów wypływający z jego niezamykających się ust przyprawiał go o chęć mordu i powoli zaczynał tęsknić za Leo, który przejawiał ją przez cały czas. Jego mroczne wizje opanowania świata były mniej przerażające niż ciągła dyskusja o przewadze cekinów nad brokatem. Taekwoon przynajmniej zachowywał je dla siebie. 

Ducha winny worek oberwał jeszcze raz, ale teraz przed oczami rapera pojawił się N. Jeżeli lider chciał wyprowadzić całą grupę z równowagi, to w jego przypadku prawie mu się udało. Reszta chyba nie podzielała jego zdania, a to denerwowało go nawet bardziej.

Drzwi od sali otwarły się nagle i Ravi spojrzał w kierunku intruza. Cała zła energia, którą udało mu się wyładować w trakcie treningu, powróciła ze zdwojoną siłą, gdy zobaczył tę bladą twarz z przyklejonym uśmiechem i ogromnymi oczami. Jego czarne włosy były związane w mały kucyk z tyłu głowy i lśniły od tuzina użytych odżywek. Wonsik ponownie odgarnął swoje spocone kosmyki, manifestując swoją obojętność na nieskazitelny wygląd drugiego Azjaty w tym momencie. 

- Himchan... - warknął cicho na powitanie, bo wokalista nie zamierzał wyjawić mu powodu swojej wizyty. Rzucił mu przelotne spojrzenie i uśmiechnął się do siebie z satysfakcją, gdy zauważył pod jakim wrażeniem była diva na widok jego nagiego torsu. Napiął dumnie mięśnie, napawając się iskrą zazdrości w oczach starszego. Odezwał się w końcu, przypominając niebieskowłosemu jak bardzo jest irytujący. 

- Pora na obiad - uświadomił go, a te trzy słowa wywołały u rapera kolejną falę złości. Był w tym domu niespełna cztery godziny (a dwadzieścia dzieliło go od jego opuszczenia), a już miał śmiałość rozgościć się na tyle, by rozporządzać czasem posiłków VIXX.

- Kuchnia jest na końcu korytarza - syknął przez zaciśnięte zęby i podszedł z powrotem do worka.

Himchan pokręcił głową i uśmiechnął się wesoło, zupełnie nie zważając na jego ponury ton. Pozytywna aura tego człowieka z niewyjaśnionego powodu doprowadzała rapera do coraz większego szału. Wonsik musiał się jednak szybko opanować, jeśli miał przetrwać pozostałą część doby, chociaż bardziej obawiał się o zdrowie bruneta. Zarzucił na ramiona ręcznik i skierował się do drzwi, machając ręką na swojego niechcianego towarzysza.

- Zaprowadzę cię. 

Himchan bez słowa podążył za nim, nie komentując nawet nieuprzejmego zachowania młodszego od siebie rapera. Po obu stronach szerokiego korytarza znajdywały się drzwi prowadzące w większości do nieznanych mu jeszcze pomieszczeń. Niebieskowłosy Azjata szedł pewnym krokiem w kierunku stłumionych głosów dochodzących zza ostatniego zakrętu. Nie odwrócił się ani razu, by sprawdzić, czy brunet szedł za nim, a on utrzymywał bezpieczną odległość, obserwując po drodze półki zapełnione nagrodami. Nie mógł powstrzymać się od spoglądania na umięśnione plecy Raviego, choć z całej siły starał się skupić na czymś innym. Wsunął ręce do kieszeni i zauważył plakat pokrywający część ściany, przedstawiający najprawdopodobniej okładkę jednego z albumów. Zdążył pochwalić w duchu oprawę graficzną, gdy niespodziewanie potknął się i wpadł na idącego przed nim Azjatę, zwalając ich obu na podłogę.

- Przepraszam, przepraszam... - zaczął, ale ucichł w momencie, w którym dostrzegł gniew w czekoladowych oczach rapera. Wstał niezdarnie, chcąc jak najszybciej zejść mu z drogi. Odrzucił od siebie myśli o spoconej klatce piersiowej, której przed chwilą dotykał i wyprostował się z całą gracją, na jaką było go stać.

- Ty... - Ravi syknął, otrzepując niewidzialny pył z nagiego ciała. Wściekłość nie opuszczała jego spojrzenia, gdy zbliżył się o krok do speszonego wokalisty. Himchan przełknął głośno ślinę, tracąc pokłady dobrego humoru na rzecz strachu przed jego złością.

- Co robicie? - Znienacka zza sylwetki Raviego wyłoniła się przyjazna postać Hakyeona, który podszedł do nich, uśmiechając się od ucha do ucha. - Poznaliście się już lepiej?

- Można tak powiedzieć - przyznał oschle Ravi i ominął swojego lidera, zaciskając mocno pięści. Był gotów wymierzyć je w szczękę każdego, kto zdobędzie się na odwagę do niego uśmiechnąć. Kto by pomyślał, że wraz z odejściem, Leo zabierze ze sobą jego poczucie humoru, a zostawi w zamian swój własny mroczny charakter.

2 komentarze:

  1. Wszystko widzę oczyma wyobraźni a mój umysł BŁAGA O WIĘCEJ!!!
    ~ J <3

    OdpowiedzUsuń
  2. "Mroczne wizje opanowania świata" mnie zauroczyły, ah ten Leo c:
    Biedny Ravi, Himchan tak bardzo burzy jego spokój xD
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń